DZIAMA

PRACOWNIA RZECZY NIEZWYKŁYCH

poniedziałek, 29 lutego 2016

Ażurowe co nie co....

 Ostatnio coś Was zaniedbuje, ale niestety na jakiś czas opuściła mnie wena twórcza, a poza tym stan mojego umysłu ostatnio pozostawia wiele do życzenia. Nie mniej jednak dziś specjelnie dla Was kolejny wpis . Dziś przechodzę do konkretów, bez psychologicznych i emocjonalnych słów, taki czas. Dziś nie mam przemyśleń, które nadawałyby się do publicznego opublikowania..... więc......
Ramki to tradycyjny element, aby nasze wnętrza zyskały przytulny klimat i przede wszystkim stały się oprawą dla naszych zdjęć, ale to także świetny element dekoracyjny. Ta którą chcę Wam dziś pokazać jest typowo dekoracyjna, ale można zrobić z niej również zwykłą ramkę na zdjęcia. Ja postanowiłam, że będzie takim eksponatem muzealnym w domu, czyli do patrzenia i zdobienia wnętrza. Chciałam nadać jej trochę więcej uniwersalności więc została pomalowana dwustronnie. Z jednej pudrowym różem z elementami zdobienia w postaci kreseczek, a z drugiej farbą w kolorze złotym z delikatnymi zdobieniami z postaci biało- czarnych kropeczek. Różowa kokardka jest dodatkiem z przeznaczeniem do pokoju dziewczynki, natomiast bez kokardki zarówno jedna jak i druga strona jest zupełnie uniwersalna. Powiem Wam, że takie małe drewniane elementy przy naprawdę nie wielkiej pracy tworzą niesamowity efekt i ciekawy design. 
Mnóstwo pozytywnych wibracji dla Was i byle do wiosny :)













niedziela, 21 lutego 2016

Lala la la la.

Chyba w każdym z nas pozostaje coś z dziecka. Kiedyś marzyliśmy o lalkach Barbie z Pewexu, które trzeba było kupić za dolary, albo zdalnie sterowanym samochodzie, który był hitem w tamtych czasach. Teraz takie rzeczy to zupełna zwykłość, która jest dostępna od ręki. Dawniej otrzymanie takiego prezentu to jak spełnienie wielkich marzeń. Ja o swojej lalce Barbie marzyłam i marzyłam aż w końcu zaprowadziłam mojego tatę do Pewexu i nie mógł mi jej nie kupić. Pamiętam to jak dziś. Były dwie lalki za 5 dolarów i ja musiałam dokonać wyboru, wybrałam moją wymarzoną lalkę w stroju kąpielowym, nawet nie wiecie jakie to było przeżycie. Niesamowita radość i spełnienie marzenia. To był początek lat 90- tych i pamiętam to jak dziś. 
Dziś szmaciana lalka, która jest w pewnym sensie spełnieniem marzeń mojej córki. Gdy ją zobaczyła powiedziała, że je śliczna, piękna i wspaniała. Zobaczymy na jak długo ;P. Ale gdy zaczęła ją przytulać i cieszyć się nią, to naprawdę mnie to rozczuliło. Zrobienie jej i ubranie było dla mnie dobrą zabawą i powiem Wam w tajemnicy, że teraz przynajmniej mam pretekst, żeby pobawić się lalkami, bo nie mogę przecież odmówić mojej córce ;P . Chyba w mamusiach też zostaje coś z małej dziewczynki, gdy na widok wymarzonej lalki serce zaczyna bić mocniej. Bo o tatusiach to już chyba nie trzeba nic mówić, gdy widzą zdalnie sterowany samochód. Mam nadzieję, że w tym pędzie i codzienności potraficie jeszcze odnaleźć w sobie odrobinę dziecka. To bardzo miłe uczucie.
Mnóstwo pozytywnych wibracji.







piątek, 19 lutego 2016

Kic, kic - pozytywny króliczek.


Czas królikowego i zajączkowego szaleństwa trwa. Może ten akurat nie wygląda jak króliczek Wielkanocny, ale czy ktoś wie jak powinien być wystylizowany Wielkanocny zajączek czy króliczek? Mój zdecydowanie jest w pozytywnym nastroju i ma zamiar zarazić nim wszystkich dookoła. Tym, którzy mają gorszy dzień ,albo chwilowe załamanie nastroju życzę, aby ten czas jak najszybciej minął. Ja zawsze sobie powtarzam, że po gorszym czasie w końcu musi nadejść pozytywny i pełen energii, tak samo jak w przyrodzie po burzy i ponurej aurze, w końcu musi wyjść słońce. Trzymajcie się i nie poddawajcie i myślcie pozytywnie, ja od jakiegoś czasu zaczęłam taki etap, że staram się myśleć tylko pozytywnie, a jeśli nachodzą mnie gorsze myśli od razu aplikuje swojej głowie małą terapię pozytywnego myślenia i powtarzam wszystko odwrotnie, żeby było tylko pozytywnie. Szycie i tworzenie to moment, który daje mi energię i zabija wszystkie złe nastroje i złą energię. Może każdy z Was powinien spróbować czegoś podobnego lub czegoś innego co właśnie sprawia, że przestajecie myśleć o złym nastroju a wasz umysł przestawia się na zupełnie inne tory i nagle czujecie, że dopływa do Was energia. Pozdrawiam i jak zawsze mnóstwo pozytywnych wibracji.












środa, 17 lutego 2016

Nasze dzieci - czyli szczepienie na tak czy na nie.

Długo przygotowywałam się do napisania tego posta. Choć odbiega on tematyką od tego czym właściwie się zajmuje, to jednak jestem matką i jak każda matka borykam się z dylematami codzienności, która wiąże się ściśle z moimi dziećmi. Może tym wpisem narażę się komuś, dla kogo będzie to nie wygodne, może podzielę Was na zwolenników i przeciwników, ale robię to dla dobra naszych dzieci. Daje tylko obraz sprawy, a każdy rodzic wybierze co jest dla jego dziecka dobre. Ja ciągle analizuję sprawę szczepień i gdy stanę  przed kolejnym szczepieniem będę miała dylemat. Od zawsze słyszałam, że szczepienia mają za zadanie uodparniać i wzmacniać organizm naszych dzieci. Tylko ja od jakiegoś czasu odnoszę zupełnie odwrotne wrażenie. Dlaczego? Powiem o swoich doświadczeniach, które nie są może tak drastyczne i skomplikowane jak innych o których wiem, ale te które ja przeżyłam wystarczająco dały mi do myślenia. Gdy moja córka skończyła rok, zaczęłam szczepić ją szczepionkami skojarzonymi. Szczepienia do roku czasu nie dawały jakiś większych powikłań, ale po pierwszym roku niestety po każdym szczepieniu coś się zaczynało dziać. Najpierw były to infekcje w postaci zapalenia tchawicy, czy gardła, ale wszystkie kończyły się antybiotykami. Najlepsze było szczepienie na odrę i różyczkę, po tygodniu zaczęła gorączkować, nie miała kaszlu ani gardła ,ani kataru tylko bardzo wysoką gorączkę. Panika, szczepienie tydzień temu ,a teraz gorączka? Po tym zaczęła wychodzić wysypka od głowy przez tułów. Zaczął się później katar i temperatura. Więc udałam się do lekarza. Pierwsze słowa, które powiedziałam : Czy to nie powikłanie po szczepieniu? Odpowiedź lekarza, że absolutnie nie. Od słowa do słowa w końcu po analizie na co była szczepiona i po obliczeniu dni od momentu szczepienia wyszło, że moja córka przeszła odrę poronną, czyli powikłanie po szczepieniu. Pani doktor powiedziała, że to może się zdarzyć, ale faktycznie rzadko. No tak akurat moja córka jest tym znikomym procentem, które spotyka ta rzadkość. Zapaliła mi się czerwona kontrolka. Ale ok wyszliśmy z tego. Ale ile nerwów i  wynik z tego, że odrę i tak przeszła, więc po co to szczepienie? I nasuwa się jeszcze jedna myśl, że po tym całym szczepieniu, kiedy twojemu dziecko zaczyna się coś dziać, to zaczynasz żyć w jakiejś matni i psychicznie cię to katuje, bo nie wiesz dlaczego i co się dzieje. A odpowiedzialność za to biorą koncerny farmaceutyczne, które zbijają fortunę na  nas a przede wszystkim na naszych dzieciach. Z pewnością lekarze znajdą na to szereg wytłumaczeń. Mniejsza o to. Kolejne szczepienie przed nami. Dwa tygodnie po szczepieniu infekcja, która skończyła się zapaleniem płuc i szpitalem. Ciężko to przeżyłam, ale pomimo, że było to już jakiś czas temu, ciągle ten czas wraca do mnie jak bumerang. W szpitalu złapaliśmy jeszcze jakieś biegunkowo - wymiotne dziadostwo i zamiast wyjść już do domu to znowu siedzimy kolejne dni. Spanie na stołku przez 5 dni, jeszcze do wytrzymania, przecież dla dziecka zrobimy wszystko, ale nasuwa się jedna myśl, "przeklęte szczepienie", które przyczyniło się do tego stanu i całej tej sytuacji, na co? , po co?. Czy mogłam tego uniknąć, gdybym nie szczepiła? 
Jeszcze jedna sytuacja, której już nie dałam szans na realizacje, czyli szczepienie na pneumokoki. 
Dostałam telefon z przychodni przed ukończeniem 2-ego roku życia mojej córki, że kwalifikuje się ona do szczepienia na pneumokoki, ponieważ nie ukończyła jeszcze 2 - óch lat i nie chodzi do przedszkola, szczepienie free. Miałam mętlik w głowie, dzwoniłam radziłam się i nie dałam się, nie zaszczepiłam, bałam się po tym co przeszłam po prostu się bałam. Teraz przed ukończeniem 3 roku życia dostałam zawiadomienie z przychodni, że moja córka może być zaszczepiona na pneumokoki, choć rok wcześniej usłyszałam, że wtedy się kwalifikowała i że to ostatnio dzwonek. No jednak nie ostatni bo na 3 lata też się kwalifikowała. Wniosek, chyba nie mają co z tymi szczepionkami robić i szukają naiwnych rodziców. Nie mówię, że wszystkie dzieci będą miały powikłania, bo każdy organizm jest inny, ale czy chcemy ryzykować?  Ja należę do tych matek, któe ciągle analizuję za i przeciw, doświadczyłam różnych sytuacji i wiem, że inni doświadczają gorszych. 
O innych sytuacjach, typu autyzm czy pneumokoki słyszałam, w przypadku autyzmu jest już proces nieodwracalny a pneumokoki w innym szczepie niż te na które dziecko ma być szczepione, jest bardzo ryzykowne i w przypadku innego szczepu, organizm przestaje się bronić i leczenie jest nie tylko trudne, ale może być również nieskuteczne. Trudno jest analizować i zastanawiać się, bo większość matek ma pewnie ten sam dylemat. Jeżeli już szczepicie, proście, żeby pokazywano Wam szczepionki i ich nazwę, a później sprawdzajcie co macie napisane w książeczce zdrowia Waszego dziecka. Nie pisząc już kolejnych za i przeciw odwołam Was do artykułu : https://astromaria.wordpress.com/szczepienia/
Nikt nie może Was zmusić do szczepienia. Tak samo jak nikt Wam nie zagwarantuje, że Waszemu dziecku nic nie będzie a w przypadku powikłań nikt też nie zapłaci za leczenie. Wtedy wszyscy umyją ręce i martw się człowieku sam, przecież to była Twoja decyzja. Tak to działa. Dzięki za uwagę i mam nadzieję, że odebrane będzie to w dobrej wierze. Pamiętajcie, że nie piszę tego po to, żeby siać nagonkę i robić rewolucję, tylko po to, żebyście byli świadomi. Zdrówka dla wszystkich mam i dzieci życzę i jak zawsze mnóstwo pozytywnych wibracji.

piątek, 12 lutego 2016

Wnętrza Annie Sloan.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam wnętrza Annie Sloan, od razu pomyślałam o wiejskim domku, gdzieś przy lesie, do którego z radością przyjeżdżało by się podczas wakacji i choć jej styl nie wszystkim może przypaść do gustu, to trzeba przyznać, że jest w nim charyzma i dusza, czyli cała kwintesencja charakteru kreatorki. Jako matka, wychowująca dzieci, nie chciała rezygnować ze swoich pasji (renowacja mebli) i stworzyła farbę, która zrewolucjonizowała aranżację wnętrz i samo malowanie. Chalk Paint, bo tak nazywa się farba stworzona przez Annie, daje możliwość wszechstronnego zastosowania i łatwość w jej użytkowaniu. Jest przeznaczona dla wszystkich zarówno dla pasjonatów Diy jak i profesjonalistów. Rewolucyjność tej farby tkwi w tym, że  powierzchnie, które chcemy wymalować rzadko wymagają szlifowania czy gruntowania, czyli przechodzimy do sedna sprawy, malowania. Jej dom i wnętrza są naprawdę sielskie, czuć tam dobrego ducha i miejsce to aż kipi pozytywnym klimatem, w którym naprawdę można odpocząć. Wszystko wydawać się może przypadkowo postawione, ale jednak przemyślanie a to naprawdę wielka sztuka. Dlatego tak dobrze odbiera się te wnętrza. Gdy patrzę na te aranżacje to czuję, że jestem tam i oddycham tym sielskim powietrzem. Myślę, że  nie każdy gustuje w tego typu wnętrzach, to jednak każdy może znaleźć coś dla siebie. Zapraszam na chwilę sielskich doznań i jak zawsze mnóstwo pozytywnych wibracji. Dziś naprawdę dużo zdjęć. Wszystkie zaczerpnięte ze strony czterykaty.pl











Komoda, fantastyczna:)











Już widzę, siebie na tych schodach z kawą, lub owocowym koktajlem - te zielone drzwi - niesamowite - przemawiają do mnie.





Miejsce jak z bajki - klimatyczne i budzące wspomnienia.







środa, 10 lutego 2016

Wiosna pod głową.

Wczoraj był naprawdę piękny dzień, słońce, ciepły wiatr - i jedyna myśl, że to już wiosna. Widziałam nawet dwie biedronki, które chodziły po chodniku, przebudzone i nieco jeszcze zaspałe, i mogły zostać zgniecione, przez nieuważnego przechodnia. A dziś zupełne przeciwieństwo wczorajszego dnia, deszcz, ponura aura, szarość i ból głowy, z którym walczyłam do samego południa. Ale, żeby nie wszystko było tak dramatycznie pesymistyczne, to ból głowy mi przeszedł, gdy zaczął padać deszcz, a ja poczułam się jak nowo narodzona i nawet nie wiecie, jakie to błogosławieństwo nie czuć tego bólu. Dla rozwiania tego ponurego dnia, dziś poduszka motylek, dla maluszka, który potrzebuje dobrego oparcia i stabilnego podłoża. Ta została uszyta na specjalne zamówienie dla przyszłej mamy i mam nadzieję, że będzie solidnie pełniła swoją funkcję. Oprócz jej funkcyjnego zadania, może być również ciekawym elementem ozdobnym pokoju dziecięcego. Lubię rzeczy, które pełnią więcej niż jedną funkcję i pomimo upływu lat, są one ciągle aktualne i znajdują zastosowanie dla czegoś innego. Miłego dnia kochani i jak zawsze mnóstwo pozytywnych wibracji.