Gdy maluje swoje obrazy "mam dzień" po prostu. Nie zawsze tak jest, ale jeśli tylko poczuje, że to dobry moment zabieram się za pracę. Malowanie abstrakcji to jak wejście do " króliczej nory". To zupełnie inny świat taki mój odmienny nierzeczywisty, który sprawia, że to co tworzę, to niesamowita przygoda. Zapraszam Was dziś na mały wernisaż Abstrakcji i życzę Wam mnóstwa pozytywnych wibracji.
To pierwszy obraz z tej serii. Pomimo, że jego kolorystyka została zaplanowana, był tak naprawdę eksperymentem od którego wszystko się zaczęło :)
Ten obraz nie był moim faworytem, ale przyznam się szczerze, że gdy spoglądałam na niego przez kilka dni, zauważyłam, że jest bardzo uporządkowany jak na abstrakcję. Dwa kolory, żółty i jasny niebieski tworzą swego rodzaju dwa fronty "pogodowe" . Dlatego jako jedyny został zatytułowany "Dwa fronty"
To trzeci gagatek, który powstał z resztek farb, których nie chciałam zmarnować, a sam ten obraz został wystawiony na licytację na szczytny cel. Sam już ten fakt sprawia, że jego powstanie miało wielkie znaczenie.
Czwarty z kolei obraz powstał na zamówienie i jego kolorystyka została z góry założona. Nie byłam przekonana do tych kolorów, ale czerń dodała charakteru całej kompozycji i dzięki temu całość wyszła ekstra.
Mnóstwo pozytywnych wibracji :)