Kolejny tydzień za mną a ja zupełnie nie mogę się z niczym wyrobić. Jeszcze nigdy nie miałam tak szalonego czasu, żeby nawet na chwilę spokojnie siąść i wypić kawę. W ostatnim czasie, udało mi się co nie co uszyć, ale moja kochana i przecudowna antyczna maszyna ma jednak temperament. Chyba pora pomyśleć o nowym egzemplarzu. Póki co mam dla Wasz różowy kocyk i ciumkatkę w komplecie dla nowej milusińskiej. Mam nadzieję, że zarówno mamie jak i maleństwu komplet przypadnie do gustu. A ja wracam do mojej szalonej codziennej gonitwy. Przede mną jak co roku urodziny moich dzieci. Dlatego mam co robić. W związku z tym, zaczęłam ekspresową produkcje zaproszeń w której pomogła mi oczywiście moja córka. Ale o tym w następnym poście z cyklu: DIY.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz